W ramach praktyki wdzięczności, ale i podzielenia się doświadczeniami, w tym ostatnim wpisie 2022 roku podsumuję ten najbardziej intensywny rok w mojej karierze. Nie będę się jednak tylko chwalić. Osiągnęłam kilka mniejszych lub większych sukcesów, ale chciałam też pokazać, ile wymagały one wysiłku, wyrzeczeń, co się złożyło na te efekty, i dlaczego nie jest to zawsze droga usłana różami (chyba, że pominiemy kwiaty, a zostawimy same kolce…). Ta ścieżka często przypomina orkę, po której tak, można spodziewać się dorodnych owoców, ale dopiero po czasie.
Dzielę się dzisiaj:
- wyzwaniami prowadzenia zespołu marketingu w CSHARK,
- tym, co złożyło się na wygranie kampanii za kreatywność na OLX Know How,
- trudami początkującej wykładowczyni na Uniwersytecie Wrocławskim,
- łatwiejszymi doświadczeniami z prowadzenia szkoleń dla PRET-A-CREATE,
- udziałami w podcastach Efekt Synergii w Biznesie i Cyfrowy Bliźniak oraz felietonie More Bananas,
- doświadczeniami z publikacją książki biznesowej dla Summa Lingae i Krzysztofa Zdanowskiego oraz Anny Pietruszki,
- delegacjami zagranicznymi i poznaniem Ambasador RP w Królestwie Szwecji Joanny Hofman.
JAKICH WYRZECZEŃ WYMAGA INTENSYWNA PRACA ZAWODOWA?
Zacznę jednak od tego, czego ode mnie wymagało zrealizowanie wielu projektów w 2022 roku. Według mnie, intensywna praca i osiągnięcia to kwestia wyboru, bo wiąże się na przykład z tym, że:
- Mamy mniej czasu na rozrywkę
W tym roku obejrzałam tylko kilka filmów, żadnego serialu, ale zamiast tego na przykład:
- ponad 100 godzin poświęciłam jedynie na pracę nad angielskim, który wykorzystuję na co dzień (nie liczę godzin spędzonych na czytaniu czy słuchaniu w tym języku),
- przeczytałam ponad 23 książki, kilka przesłuchałam,
- 38 godzin spędziłam na słuchaniu podcastów, głównie biznesowych, technologicznych lub o rozwoju osobistym,
- ponad 566 godzin przesłuchałam muzyki na Spotify, ale ona często leci w tle. ;-)
- Ograniczasz kontakty towarzyskie
Nie idziesz na imprezy, albo je szybciej kończysz, do tego pijesz mniej alkoholu lub wcale. W weekendy prowadziłam zajęcia, szkolenia, nagrywałam podcast, pisałam książkę, tworzyłam strategię, nie miałam czasu na kacowanie i złe samopoczucie. Po pracy w tygodniu brakuje na dodatkowe zajęcia intelektualne mocy przerobowych, w weekend nie można tylko odpoczywać. Nie, to nie jest tak, że zrezygnowałam z czasu dla przyjaciół, znajomych, rodziny – zupełnie nie. Po prostu zaczęłam spędzać ten czas lepiej jakościowo (spacery, rozmowy, posiłki, muzea), ale też ostrożniej wybierać to, z kim się spotkam (i czy te relacje wpływają na mnie dobrze, czy neutralnie, czy źle).
Dowody na życie pozazawodowe? ;-)
- Musisz lepiej dbać o kondycję psychofizyczną
Mając kilka obszarów zawodowych na głowie, trzeba mocniej dbać o kondycję psychofizyczną. Mi w tym pomagała medytacja, terapia, aktywności fizyczne, wysypianie się. Na przykład:
- udało mi się poprawić ilość snu ze średniej w poprzednim półroczu 5,5 godziny do 7,5 godziny dziennie,
- na jogę poświęciłam ok. 50 godzin w roku,
- ponad 200 godzin spędziłam na bieganiu, squashu, deskorolce (nie liczę roweru czy spacerów, bo najczęściej je wybieram zamiast różnych środków transportu),
- średnia dziennych kroków w tym roku to ponad 11100,
- medytowałam ponad 60 godzin w tym roku,
- kilkukrotnie korzystałam z porad terapeutów, coachów w trudniejszych momentach,
- sporo zmieniałam w diecie, od niedawna romansuję z wege-keto myślę, że to był dobry krok w stronę zdrowego żywienia.
- Podróżowanie przestaje być takie fajne
Około 20 razy byłam we Wrocławiu ze względów służbowych, kilka razy w Katowicach i Warszawie. Dodam do tego wyjazdy do Sztokholmu czy Edynburga, gdzie tego typu delegacje wyglądają z pozoru na miłe, ale najczęściej zobaczenie czegoś dodatkowego czy wygospodarowanie czasu na zwiedzanie odbywa się kosztem snu. Realia są takie, że kalendarz jest intensywnie zapakowany spotkaniami, wydarzeniami. Wyzwaniem jest wtedy utrzymanie zdrowych nawyków żywieniowych, regularnej jogi, medytacji itd. Potem jedyne, na co masz ochotę, to spędzić weekend w domu i nie chce się już nigdzie ruszać tyłka.
LEKCJE Z PROWADZENIA ZESPOŁU MARKETINGU
Od lutego 2021 roku pracuję w miejscu, w którym nadal czuję to samo (a może i większe?) zaangażowanie, radość z logowania się w poniedziałek na Slacka (przepraszam z góry za wszystkie wiadomości, na które odpisuję z opóźnieniem, bo mam wyciszone powiadomienia, ale to kosztem pracy głębokiej, którą jest dla mnie ważna).
Zespół zwiększył się 2,5 krotnie, o co najmniej 20% zwiększyliśmy efektywność działań leadowych, a przy tym weszliśmy w inne obszary: zaczęliśmy prowadzić działania z zakresu marketingu rekrutacyjnego (i od razu dostaliśmy nagrodę, o czym niżej), czy wspierać komunikację wewnętrzną. Natomiast, co najważniejsze, zajęliśmy się jakością, w każdym obszarze, od działania w scrum/agile, co wcale nie jest takie oczywiste dla zespołów nieprogramistycznych, aż po oparcie kampanii o strategię długoterminową, cele. Sporo jeszcze przed nami, w kontekście wypracowania własnych benchmarków jakościowych, ale też uproszczenia procesów, czy rozwoju zespołu.
W zespole, w którym każda osoba jest mądrzejsza ode mnie w swojej dziedzinie, szczególnie trzeba chować ego do kieszeni, pracować partnersko, bez budowania sztucznych hierarchii. Mam nadzieję, że jakoś się to udaje, a za dowód niech służy ten wpis (którego wcale a wcale nie kazałam Magdzie pisać!):
Bardzo jestem z tego dumna, co osiągnęliśmy, ale też głodna jestem tego, co zaplanowaliśmy na 2023. Dziękuję całemu zespołowi! Magda, Kamila, Monika, Adrian, Marta, Kamil, Szymon, Aleksandra.
NAGRODA ZA KREATYWNĄ KAMPANIĘ REKRUTACYJNĄ
W grudniu 2021 wspomniana wyżej kampania rekrutacyjna CSHARK wygrała w konkursie OLX Know How w kategorii kreatywność. Razem z Małgorzatą Żuk opowiedziałyśmy w tym roku o tym, jak powstawała, jaki był na nią pomysł i co umożliwiło jej realizację w podcaście TOK FM:
Mówimy w nagraniu o strategii i efektach kampanii, ale chciałam zwrócić uwagę na to, że żeby zdobyć nagrodę, potrzebowaliśmy przede wszystkim tego, o czym rzadko się wspomina:
- Przestrzeni podczas warsztatów na rzucanie najbardziej szalonych pomysłów, bez obawy, że zostaną one skrytykowane i a priori odrzucone.
- Odwagi i prawdziwej przestrzeni na testy oraz zaakceptowanie po stronie wszystkich, którzy realizowali kampanię, że jeśli nasza akcja opiera się o żart i dystans, to będzie ryzykowna i może się skończyć klapą (a nie klapkiem).
- Zaufania i bardzo szybkiej decyzyjności ze strony zarządu.
- Wiary w pomysł i zaangażowana całego zespołu – pewnie każdy z nas wie, że nawet najlepszy pomysł nic nie da, jeśli egzekucja go nie dogoni.
- Szczęścia i słuchania intuicji – rzadko kiedy da się dokładnie wyliczyć, przebadać i upewnić, że kampania zadziała. Najlepszą weryfikacją jest realizacja. Szukanie zapewnień z zewnątrz zazwyczaj bardzo blokuje przed podejmowaniem decyzji i naciśnięciu guzika, a w tym czasie można byłoby przysiąść do nowych kampanii.
Na szczęście w CSHARK jest to możliwe, za co dziękuję, szczególnie Kamilowi Kwećce, z którym pracuję bezpośrednio, ale też pozostałym chłopakom z zarządu oraz liderkom i liderom w organizacji, z którymi rozpracowujemy najtrudniejsze zadania strategiczne.
Poza TOK FM, nasza kampania była wspomniana podczas kilku konferencji HR/EB, czy artykułach, takich jak na Pracuj.pl. Bardzo to cieszy!
DZIAŁALNOŚĆ AKADEMICKA
“Pierwsze koty zostały przełamane”
W semestrze letnim prowadziłam przedmiot o pięknej nazwie “Kreacja konceptów” dla specjalizacji branding na w Instytucie Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej (w skrócie: IDziKS) na Uniwersytecie Wrocławskim. Lącznie spędziłam na sali wykładowej 132 godziny, natomiast 80-120 godzin to było samo przygotowywanie zajęć, materiałów, prezentacji, albo rozmowy ze studentkami i studentkami w ramach tworzonych przez nich projektów zaliczeniowych.
Podjęcie się tego zadania nie było dla mnie korzystne ze względów finansowych (stawki na uczelniach nie należą do wysokich), ale chciałam je zrealizować ze względów ambicjonalnych. To, czego się nauczyłam, prowadząc zajęcia, zebrałam w kilku punktach.
- Doświadczenie w prezentowaniu i wypowiadaniu się
Zdobyłam w boju doświadczenie w przekazywaniu wiedzy, tworzeniu prezentacji, dzięki czemu teraz łatwiej mi się wypowiadać, zbierać myśli, nie stresować się przed mikrofonem czy kamerą. Na początku, kiedy nie wiedziałam zupełnie, czego się spodziewać po pracy ze studentami, spieszyłam się z materiałem, mówiłam za szybko, ale potem udało mi się to opanować i wręcz (może to jakiś rodzaj fetyszu), rozkoszować się mówieniem do mikrofonu.
- Wykłady dla studentów to nie szkolenia dla doświadczonych osób
Przed prowadzeniem zajęć/szkoleń, warto poznać dobrze grupę odbiorców i dobrze skalibrować swoje oczekiwania. Szczerze mówiąc, kiedy zaczęłam prowadzenie zajęć, a był to jeszcze przez chwilę czas formy zdalnej, byłam zdemotywowana małym zaangażowaniem, brakiem udziału w dyskusjach, wyłączonymi kamerkami i mikrofonami. Ostatni raz na studiach byłam w 2015 roku, nie pamiętałam, że zupełnie inna dynamika jest na studiach niż w grupach szkoleniowych z osobami, które już mają pewne doświadczenie zawodowe, są po prostu trochę starsze. Różnica wieku też robi swoje, albo pozycja autorytetu – jednak to zaufanie, że można powiedzieć, co się myśli, w grupie studenckiej moim zdaniem trzeba sobie zdobyć, bo mało będzie osób na tyle pewnych siebie, żeby od razu zabierać głos w dyskusjach.
- Większe przygotowanie = mniej stresu = bardziej spójny program
Dobre przygotowanie to mniej stresu, ale i jakość przygotowanych zajęć. O tym, że będę prowadzić te zajęcia, na 100% dowiedziałam się zaledwie dwa tygodnie przed pierwszym spotkaniem ze studentkami i studentami. Sylabus, propozycje tematyczne zajęć, ich efekt – to wszystko powstawało w dużej mierze na bieżąco, co też wywoływały większy stres, bo nie miałam porównania, czy dany temat zajmie mi w danej grupie godzinę, dwie, czy zaledwie pół. Musiałam w zanadrzu mieć zawsze pomysł na to, co robić dalej, jeśli się wyrobimy wcześniej. Do tego, mimo próby rozpoznania gruntu, z czym moje grupy już miały do czynienia, nie miałam głębszego rozeznania w ich programie studiów, ani w zakresie ich potrzeb.
- Trzeba się pogodzić z tym, że jedni będą cię kochać, ale drudzy – nienawidzić
Wykładowca, który próbuje oceniać sprawiedliwie, nie będzie dobrze oceniany przez wszystkich. Mój przedmiot był ćwiczeniami, dlatego na ocenę końcową składała się ocena pracy projektowej, ale też zaangażowanie na zajęciach, branie udziału w dyskusjach – wszystko to skrzętnie zapisywałam w arkuszu, co zajęcia. Same obecności nie wystarczały. Dopiero po czasie dowiedziałam się, że sama sobie rzuciłam kłody pod nogi, bo praktycznie nikt w ten sposób nie ocenia, więc studenci zazwyczaj dostają wyższe oceny, i są bardziej zadowoleni. Z drugiej strony, niesamowicie dużo czasu zajęła mi klasyfikacja, oraz rozmowy później se studentkami i studentami, kiedy wyjaśniałam, skąd wzięła się taka czy inna ocena. Byłam otwarta na dialog, więc dziękuję tym, którzy go podjęli, a nie tylko wyżyli się w ankietach. ;-)
A właśnie, w ankietach miałam większy rozrzut ocen niż po wybuchu granatnika u komendanta Szymczyka w Komendzie Głównej Policji – dostałam zarówno najwyższe oceny i pisemne komentarze, że były to najlepsze zajęcia, jak i najniższe, z informacją, że były to zdecydowanie najgorsze zajęcia. Trzeba to przyjąć na klatę, że każdy ma tak różne oczekiwania do studiów i wykładowców, że nie da się sprostać im wszystkim. Niby oczywiste, ale jednak w praktyce boli.
Miłą jednak nagrodą było to, że na studiach stacjonarnych, kiedy byliśmy już po wystawieniu ocen w USOSie, na ostatnie ćwiczenia przyszła praktycznie cała grupa studentów, i to na 8 rano… Studenci niestacjonarni, mimo, że też już nie musieli, w dużej mierze się zjawili i to były naprawdę wartościowe rozmowy. Dziękuję za nie!
- Samemu sobie trzeba stawiać poprzeczkę i dla tych, którzy są najlepsi w grupie, nie najgorsi
Wiele lekcji wyciągnęłam z tych wykładów, ale przede wszystkim wiem, że ostatecznie to ja muszę być zadowolona z tego, co przygotowałam, jak to chciałam przeprowadzić (zgodnie z możliwościami czasowymi, dostępnymi środkami na dany czas i moment). Wiem też, że mimo konsekwencji, warto celować z tą wiedzą w tych, którym naprawdę się chce, którzy wiedzą, po co przychodzą na uczelnię. Staranie się o świetne noty od studentów i studentek, którzy po prostu chcą dostać dyplom jak najmniejszym wysiłkiem nie było i nigdy nie będzie moim celem. Wolałabym tych wykładów w ogóle nie robić. A mam ten komfort, że nie muszę. ;-)
W nagrodę za przeżycie tego semestru, zaczęłam się uczyć jazdy na deskorolce i nawet udało mi się nie wybić zębów ani skręcić czy złamać nogi – uważam to za kolejny sukces na polu mojego rozwoju.
Występy gościnne na Alma Mater
Studia to była trudna lekcja dla mnie, ale i bardzo wartościowa, dlatego też zgodziłam się na prośbę Natalii Chrobak udzielić gościnnego wykładu na mojej alma mater, czyli Uniwersytecie Jagiellońskim. Kiedy opowiadałam o NFT i web3, wyświetlałam prezentację na małym monitorze, bo rzutnik nie działał. Wysyłamy ludzi w kosmos, a uczelnie nadal żyją swoimi, niezmiennymi od lat wyzwaniami technicznymi… ;-)
Nowy rozdział
W 2023 roku, w maju, na zaproszenie Martyny Żądło, będę prowadzić zarządzanie projektowe w oparciu o zwinne metodyki. Bogatsza o doświadczenia wykładowe z tego roku, postaram się przygotować naprawdę solidne i wartościowe zajęcia dla Wyższej Szkoły Europejskiej im. Ks. Józefa Tischnera. Cieszę się, że na uczelniach zaprasza się praktyków, i dostaje się wiedzę bez oderwania od rzeczywistości.
SZKOLENIA I INNE KONSULTACYJNE SWAWOLE
Szkolenia, dla aktywnych, nie dla lenia
Poza działaniami akademickimi, prowadziłam też kilka szkoleń dla firm, w tym dwa dla PRET-A-CREATE: z copywritingu i content marketingu, oraz kreatywności. Zdecydowanie lubię szkolić osoby, które mają już pewne doświadczenie zawodowe, są otwarte na rozmowy, dyskutowanie, dzielenie się swoimi spostrzeżeniami i opiniami. Przychodzi mi to o wiele łatwiej, niż ze studentami. Na obu szkoleniach było bardzo intensywnie, a na jednym z nich zapomniałam robić przerwy, bo w takim byłam ferworze. Dostałam bardzo dobry feedback, a dowodem na to są też te wpisy na LinkedIn, za które bardzo dziękuję!


Kolejne szkolenia mam zaplanowane na kolejny rok, obiecuję solidną jakość.
Konsultacje
Poza szkoleniami, około 30-40 godzin spędziłam też na indywidualnych konsultacjach z zakresu marketingu, strategii, leadershipu, projektowania produktów. To też sprawia mi niesamowitą przyjemność, kiedy mogę się dzielić doświadczeniem i pomagać innym w szybszym rozwoju, bez popełniania tych samych błędów. Dziękuję wszystkim, którzy mi zaufali!
WYSTĘPY GOŚCINNE: WYWIADY, PODCASTY, ARTYKUŁY
Doświadczenia akademickie, o których pisałam, nie należały do łatwych. Natomiast to, co mi dały, to na pewno swobodę do brania udziału w wywiadach i podcastach, mówienia do mikrofonu i naturalnego bycia przed kamerą. Można się tego nauczyć, ale po prostu trzeba swoje godziny przepracować, żeby wejść na lepszy poziom.
Kryzys w firmie
Na zaproszenie Pawła Pachowicza i Adriana Micka, nagraliśmy film o tym, jak obezwładnić sucharami dwóch prowadzących, i dzięki temu zyskać czas antenowy. Jak wymóc feminutywy, odpalić 24 zakładki w karcie przeglądarki, w tym 2 utwory hip-hopowe. I powiedzieć o 56 razy za dużo „nie” na końcu zdania.
A tak na serio, to też rozmawialiśmy o tym, jak sobie radzić z kryzysem w biznesie, z perspektywy mojego doświadczenia w zarządzaniu zespołem marketingu. Jak organizować pracę? Jakich ludzi dobierać? W jakich warunkach można przetrwać?
Praca zdalna oraz metawersum
Paweł nie dał się zniechęcić, dlatego nagraliśmy w jego innym projekcie Cyfrowy Bliżniak razem z Adrianem Stelmachem oraz Mickiem Al Jindim podkast, w którym ograniczeniem dla mojego gadulstwa było to, że po każdej odpowiedzi musiałam wyjąć klocek z jengi, a jak wiadomo nie od dziś, gracja i zdolności manualne, którymi operuję, przydają się raczej do pracy z łopatą niż do tego typu ekwilibrystyki. Nie powstrzymało mnie to jednak.
A tak serio, rozmawialiśmy o pracy zdalnej, o tym, co przed nami, czego nauczyła nas pandemia, czego nauczy w kontekście biznesowym metawersum. Na ile ważne jest zaufanie w pracy zdalnej, kto się w niej sprawdzi i jakie umiejętności będą potrzebne na rynku w czasach automatyzacji?
Kilka słów o inspirujących kobietach
Przez Annę Ledwoń-Blachę zostałam też zaproszona do wzięcia udziało w felietonie o inspirujących kobietach, wydarzeniach i motywujących przesłaniach.
PUBLIKACJA KSIĄŻKI
Razem z Krzysztofem Zdanowskim i Anną Pietruszką zaczynaliśmy ten projekt prawie 1,5 roku temu, i początkowo myśleliśmy, że to będzie o wiele mniejsza publikacja. Zamiast „laurki” udało się stworzyć bardzo konkretne case study 10-letniego budowania silnej, szybko rosnącej organizacji technologicznej na rynku międzynarodowym.
Wywiady, z osobami, które wpłynęły na rozwój Summa Linguae, były okazją do wyciągnięcia uniwersalnych lekcji o:
- byciu liderem czy liderką, na różnych szczeblach rozwoju organizacji,
- relacjach, ich budowaniu, podtrzymywaniu i wadze w tworzeniu biznesu,
- life balance, czyli jak pracować dużo i efektywnie, ale nie zwariować,
- sukcesie i co on oznacza dla różnych osób,
- inwestycjach i akwizycjach, o tym jak się szybko skalować,
- wartościach, dlaczego są ważne w budowaniu firmy i jak je implementować tak, żeby nie były tylko slajdem w prezentacji.
Bardzo polecam i dziękuję za zaufanie, inspirujące rozmowy i możliwość poznania kolejnych interesujących ludzi, których lekcje biznesowe zostaną ze mną na zawsze.
Przy okazji dziękuję Ewelinie Hornik za współtworzenie, oraz Annie Brzęckiej za redakcję i korektę. Oraz za to, że był to jeden z tych pretekstów do częstszych spotkań.
WYJAZDY ZAGRANICZNE, TROCHĘ BLICHTRU I BROKATU
Ne pewno jednym z ciekawszych doświadczeń poza targami Stockholm Tech Live było spotkanie z firmami ze Szwecji oraz Joanną Hofman, Ambasador Rzeczypospolitej Polskiej w Królestwie Szwecji, z którą sporą część wieczoru mogłam porozmawiać o roli kobiet na wysokich stanowiskach, udowadnianiu swojej wartości, a także wsparciu dla organizacji działających dla równości kobiet. Pani Ambasador, która zaczynała w dyplomacji, jako aktorka z wykształcenia nie miała ułatwionego startu. Było to przemiłe, wzbogacające spotkanie, dziękuję!
Dzięki Adam Maciejek i CSHARK za tę, ale też delegację do Szkocji, gdzie razem z Johnem Allanem wzięliśmy udział w Fintech Scotland, i zdobyliśmy nową perspektywę, ale mieliśmy też szansę spotkania się z naszymi klientami. To dla każdego marketera powinno być istotne, aby czasem poświęcić czas na realne poznanie użytkownika końcowego usługi, zbadanie jego potrzeb, posłuchanie jego języka.
PRZESŁANIE NA KONIEC: NIE BÓJCIE SIĘ
Jestem bardzo wdzięczna za wszystko, czego się nauczyłam w tym roku, i za wszystkich ludzi, z którymi mogłam osiągnąć te mniejsze i większe sukcesy. Wiele z tych inicjatyw czy możliwości wydarzyło się tylko dlatego, że postanowiłam się nie bać, być otwartą, ciekawą nowego i wyzwań. Czasem słuchałam bardziej intuicji niż rozsądku. Czy czegokolwiek żałuję? Nie. Wychodzenie z tej strefy komfortu nie jest łatwe, a wiadomo, to co nas najbardziej męczy, świadczy o największej nauce. Robienie tego, co jest łatwe, niekoniecznie jest dla nas dobre. Moim zdaniem, warto robić to, co trudne.
Nie bójcie się w 2023 roku robić rzeczy, które wydają się Was przerastać. Życie jest jedno, a nasze porażki dezaktualizują się szybciej niż afery w PZPN i nikt o nich za chwilę nie pamięta. Tak samo, jak nikt nie widzi tej całej ciężkiej pracy, dzięki której możemy sobie potem wstawić zdjęcie z nagrodami. Pamiętajcie o tym, ten kij ma dwa końce.
Wszystkiego dobrego!
Klaudia